Sirmione to niewielkie miasteczko przepięknie usytuowane na cyplu w południowej części Jeziora Garda. Bardzo się cieszę, że do wizyty tam nie zniechęciły mnie internetowe relacje określające to miasto mianem ekskluzywnego kurortu, bo ja to raczej jestem z tych na których słowa ekskluzywny i kurort wywierają efekt przeciwny do zamierzonego. Zdjęcia starego miasta, zamku otoczonego fosą i Jeziora Garda były wystarczającą zachetą żeby uznać Sirmione za jedną z baz wypadowych z Bergamo. Dojazd jest szybki, łatwy i tani - pociągiem z Bergamo do Desenzano Garda i dalej ok. 20 min. autobusem do Sirmione.
Historyczne centrum miasta od reszty cyplu oddziela fosa biegnącą dookoła Zamku Scaligeri - wzniesionego w XIII w. i będącego najbardziej znanym zabytkiem cypla. Po przejściu przez historyczną bramę, będącą częścią zamku, wchodzimy w labirynt wąskich i klimatycznych uliczek, z mnóstwem kolorowych kamienic, kawiarenek, pizzerii i sklepów z pamiątkami.
Po mglistym wspomnieniu z Lecco naszemu pobytowi we Włoszech towarzyszyła obawa przed powtórką z aury. Od czasów Lago di Como każda pogoda, kiedy gęsta szara mgła nie przysłaniała świata, uważana była za piękną i sprzyjającą. Naszym włoskim podróżom towarzyszyło uważne przyglądanie się pogodzie i każdy dzień bez mgły witaliśmy z radością, ulgą i nadzieją, że incydent z mgłą nie powtórzy się już więcej. Kiedy więc podczas naszego spaceru po Sirmionie zaczęło padać zupełnie nam to nie przeszkadzało. A gdy po chwili nisko zawieszone, ciężkie chmury ustąpiły miejsca błękitowi nieba, mieliśmy uśmiechy dookoła głowy.
Starówka Sirmione jest mała ale urocza i bardzo klimatyczna. Plątanina wąskich ulic praktycznie pozbawionych ruchu samochodowego zachęcą do zgubienia się i zajrzenia w każdy zakamarek. Do czasu Sirmione nawet nie przypuszczałam, że można jeść pizzę na śniadanie ale jak widać włoskie życie rządzi się swoimi prawami a ja się szybko przyzwyczajam do nowego :).
Zachęcona informacjami o możliwości wejścia na zamkową wieżę i widokami z tamtąd, nastawiłam się na zwiedzanie zamku - niestety na nic się zdało rozpaczliwe kołatanie w drewniane wrota. Nie wiem czy to za sprawą okresu świątecznego, czy też to wina poniedziałku, ale tego dnia w Sirmione zamknięte były aż dwie z dwóch największych atrakcji miasta.
Niebo tego dnia pokazało prawie wszystkie swoje oblicza - od ciemnych, nisko zawieszonych chmur, przez bladomleczne "nie wiadomo co" aż do oszałamiającego błękitu.
Jedną z atrakcji Sirmione są rzymskie ruiny Grotte di Catullo wokół których nadal trwają prace archeologiczne. W dniu naszego pobytu tam były niestety zamknięte o czym poinformowała nas wykonana profesjonalnie i z niezwykłą starannością "chusteczka informacyjna".
Jestem w stanie wyobrazić sobie Sirmionie w pełni lata. Trzy miejskie plaże są z całą pewnością oblegane przez turystów a wody Jeziora Garda niosą na swoich falach liczne jachty. W sezonie miasto nie ma nic ze swojej styczniowej melancholii i zimowego spokoju i wyludnienia. I pomimo tego, że Sirmione w wersji letniej nie widziałam, to to moje - z czwartego stycznia - jest moim ulubionym.
Jestem zachwycona jeziorem. Woda niesamowicie czysta i pomimo tego, że w styczniu raczej szaroniebieska, to latem rozświetlona słońcem na pewno zachwyca błękitem i lazurem. Miałam wrażenie, że jestem nad morzem. Skalna plaża, czyli duże płaskie skały wystające z wody, to moje ulubione miejsce nad Gardą.
Sirmione zachwyciło mnie starówką i swoim pięknym położeniem. Umiejscowione na cyplu i otoczone Gardą jest idealnym miescem na spędzenie fajnego i niezapomnianego dnia.