Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

czwartek, 28 grudnia 2017

Jarmark Bożonarodzeniowy w Hamburgu.


Szybko szybko bo czas leci i jak siebie znam to ten wpis pojawiłby się w połowie roku. Jak widać czasem jednak potrafię się zmobilizować i opublikować coś co jest w miarę świeże jeśli chodzi o wrażenia. Chociaż w sumie jeśli wpis z wigilijnego wypadu do Lubeki potrafiłam opublikować przed Wielkanocą to opisanie wrażeń z jarmarku bożonarodzeniowego w pełni lata byłoby jak najbardziej w moim stylu.



Na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno nawet jeśli są one tak prozaiczne jak to było u mnie w tym przypadku. Już od jakiegoś czasu chciałam odwiedzić jarmark bożonarodzeniowy. W okresie świątecznym blogosfera jest pełna "jarmarcznych" wpisów a ja czytając o nich wpisywałam je co raz wyżej na listę podróżniczych celów.



W tym roku odwiedziłam jarmark bożonarodzeniowy w Hamburgu. Moje wyobrażenia o takim miejscu były oparte na idyllicznych zdjęciach w internecie, gdzie drewniane straganiki pokryte były białym puchem a przechodnie ogrzewali ciało i ducha grzanym winem. Ja chciałam tak samo a jeśli mam być szczera to udało mi się zrealizować jedynie tę część dotyczącą wina.




Byłabym niesprawiedliwa gdybym się nie przyznała, że pogoda też się starała zrealizować punkt dotyczący białego puchu. Chwilę przed tym jak się zdecydowaliśmy, że pora wracać do domu zaczął padać śnieg który niestety znikał w mgnieniu oka. Przez moment było magicznie a mnie nawet udało się poczuć magię zbliżających się Świąt.



Jarmark Bożonarodzeniowy kojarzy mi się z dziesiątkami kolorowych lampek i światełek, rozbłyska lampionami oraz ogniem ze świec i ognisk służących do ogrzania się. Dlatego jedyną opcją jaką brałam pod uwagę był spacer po zmroku ( czyli w przypadku grudnia po 16-tej :) ).


Miałam dwa podejścia do jarmarku. Za pierwszym razem było tak tłoczno, że niektóre alejki były zakorkowane nieruchomym tłumem a wydostanie się z takiej stałej masy było naprawdę trudne. Poza tym było tak zimno, że jedyne o czym mogłam myśleć to o wypiciu czegoś ciepłego ( więc może by tak winko? ). Nie zabrałam ze sobą rękawiczek a na myśl o wyciągnięciu rąk z kieszeni i robieniu zdjęć miałam ochotę albo wrócić do domu albo poszukać wsparcia w postaci "ogrzewaczy" różnego typu ( więc czemu nie winko? ).


Z przeprowadzonych przeze mnie obserwacji wynika jasno, że stoiska serwujące grzane wino i ciepłe posiłki cieszyły się największą popularnością i charakteryzowały największym tłumem.


Drewniane zabawki są przecudne i doskonale wpasowują się w klimat Świąt. Mogłabym mieć gdzieś na półce taką kolekcję tych przesympatycznych brodaczy.



Nie jestem w stanie konkretnie określić wrażeń z jarmarku. Z jednej strony było świątecznie i magicznie a niektóre stoiska pozwalały przenieść się w dziecięcy świat baśni. Przez cały teren jarmarku nad głowami odwiedzających jeździła mini kolejka z kolorowymi wagonikami dźwięczącymi świąteczną muzyką. A codziennie o godz. 16, 18 i 20 nad jarmarkiem przelatywał Święty Mikołaj ( prawdziwy! ) i ze swoich sań ciągniętych przez zaprzęg reniferów pozdrawiał wszystkich i składał świąteczne życzenia.


Popatrzcie np. na te domki u góry. Mogłabym zamieszkać w jednym z nich. Wiem, że mają przypominać niektóre niemieckie miasteczka ale mi od pierwszego na nie spojrzenia kojarzą się z Alzacją.



Taki jarmark to przykład na to, że miejsca w których można kupić przysłowiowe mydło ( po lewej u góry ) i powidło mają się dobrze i cieszą się wielką popularnością. Najbardziej zdumiały mnie stoiska, które ze świętami nie miały nic wspólnego a sprzedawane na nich wyroby można kupić wszędzie za cenę o połowę niższą. No właśnie, ceny to druga z rzeczy które mnie zaskoczyły. Wiem, że atmosfera takiego jarmarku wprowadza w fajny nastrój sprzyjający również wydawaniu pieniędzy, bo i Święta niedługo i taki jarmark raz w roku ( sama byłam tego ofiarą :) ), niemniej jednak cenniki trochę wygórowane. A dwie ulice dalej za jarmarkiem można było kupić taką samą rzecz kilka euro taniej.


Moimi ulubionymi stoiskami były zdecydowanie te spożywcze ( mówcie mi powsinoga obżartuch ). Nie mogłam wyjść z podziwu czego można dodać do musztardy, miodu, sera czy czekolady a przy tym uzyskać naprawdę pyszny smakowo efekt. No i hitem jak dla mnie jest grzane wino ( którego jestem fanką od lat ) a które jest jak dla mnie jednym z najlepszych "dań" kuchni niemieckiej i stoi na podium razem z preclami i pączkami z ajerkoniakiem.



Wesołego po Świętach Kochani!

13 komentarzy:

  1. jakoś mam wrażenie, że te niemieskie jarmarki są ładniejsze niż polskie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się stragan z domkami. O te z jedzeniem też bym zahaczyła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrowienia dla Dziadka do Orzechów, idealnie jak ilustracja książkowa.
    Mymz Marzenka bylismy namtakim ubożuchnym tarnowskim jarmarku i ... Bylo cholernie fajnie bo bylismy razem. Marks się mylił (jak zawszsze) to świadomośč określa byt. Mieliśmy świadomość że jesteśmy szczęśliwi i byliśmy szczęśliwi. Do tego nie potrzeba bogatych srtraganów, wystarczy kochana osoba u boku.

    A swoją drogą ta podswietlona konstrukcja; Gwiazdy Dawida i Krzyż, jak to zniosla ich otwarta na islam część spoleczeństwa ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Większość z nas nie zdaje sobie sprawy jaki drobiazg wystarczy żeby być szczęśliwym. Każdy ma inne priorytety ale ja się potrafię cieszyć z byle czego :).

      Usuń
  4. Nie ukrywam, że bardzo ubolewam nad tym, że nie odwiedziłem żadnego jarmarku świątecznego w tym roku. Rok temu byłem w Berlinie i byłem zachwycony. Co prawda byłem przed świętami w Reykjaviku, jednakże islandzka stolica totalnie mnie rozczarowała. Spodziewałem się czegoś więcej... W przyszłym roku muszę znaleźć czas na jakiś jarmark! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam jarmarki adwentowe. Kocham ich świąteczny klimat.
    Droga Mo!
    Życzę, aby Nowy Rok obfitował w same radosne chwile, a także cudowne, wymarzone przez Ciebie podróże, z którymi tak pięknie się z nami dzielisz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny jarmark, pięknie sfotografowany. Znów poczułam magie świąt. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co roku staram się odwiedzić kolejny jarmark, w tym roku byłam tylko na polskich jarmarkach, w tym roku biorę pod uwagę Monachium lub Berlin. Jak widzę warto wybrać się do Hamburga, czuć tam tą magiczną atmosferę przygotowań do świąt.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dochodzę do wniosku, że jarmarki bożonarodzeniowe najlepiej wyglądają na zdjęciach :D Nie musisz się martwić, że zaraz na kogoś wejdziesz, albo, że ktoś rozdepcze ciebie i przynajmniej nie czuć tego zimna. Szkoda jedynie stracić zapach grzanego wina :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie jestem fanką świątecznych jarmarków i mogę się włóczyć pomiędzy stoiskami cały wieczór. Zazwyczaj kupuję jedynie grzane wino, które także lubię :) Moi rodzice na przykład uważają, że jarmarki są wszędzie podobne i nie są ich fanami. Tata nie rozumie jak ludzie z Polski potrafią polecieć na taki jarmark do innego kraju :p Ciężko mi go przekonać i zawsze jest spór o to samo :P
    Nie lubię tylko tych tłumów ludzi. W sumie już trochę jarmarków widziałam a żadnego jeszcze na blogu nie opisałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też te tłumy przerażają dlatego chyba bardziej wolę mniejsze jarmarki, te dzielnicowe, a nie główne w centrum miasta. Chociaż cieszę się, że w końcu odwiedziłam taki jarmark z prawdziwego zdarzenia.

      Usuń

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...